Wyobraź sobie halę gdzie prawie (albo aż) 5 tysięcy osób kurczowo trzyma kciuki i nawet na chwile nie chce zamknąć oczu. Wyobraź sobie „zieloną falę”, która automatycznie reaguje euforią lub gwiżdże z niezadowolenia na każdą sytuację z boiska. Wyobraź sobie napięcie, które z każdym zdobytym punktem wyładowuje się w postaci niemierzalnej energii. Wyobraź sobie zmagania dwóch drużyn, z których każda marzy o zwycięstwie. Wyobraź sobie wręcz akrobatyczne popisy graczy, skupienie na twarzy, ich walecznie wznoszone pięści po dobrej akcji. A teraz… kup bilet na mecz Stelmet Enea BC Zielona Góra i sprawdź to na własnej skórze!
Czy musisz znać się na koszykówce by kibicować Zastalowi (by być poprawnym – Stelmetowi Enea BC Zielona Góra)? Nie. Czy musisz rozpoznawać graczy po numerach na koszulce? Nie. Czy musisz znać tabele wyników całej ligi? Nie. Czy w ogóle coś musisz? Tak, jedynie kibicować. A będziesz się przy tym całkiem nieźle bawić.
To nie jest post dla zapalonych kibiców, zwykłych kibiców i tych, którzy na mecze chodzą bardzo sporadycznie. To jest post dla wszystkich, którzy z nieznanych przyczyn omijają halę CRS szerokim łukiem. To jest post dla tych, którzy nie wiedzą, że oglądanie meczu sprawia frajdę.
Każdy zdobyty punkt – uszczęśliwia. Za każdym okrzykiem radości sąsiada mamy sami ochotę drzeć się wniebogłosy. Przy gorszej grze możemy się wyładować dorzucając do tego nerwy dnia codziennego ? Lekko szalona atmosfera, rytmiczne klaskanie i gwałtowne okrzyki potrafią nami tak potrząsnąć, że będziemy czuć się jakby „procentowo” nabuzowani. Jak jeszcze wygramy po stresującej końcówce, to na nikogo nie ma mocnych – każdemu w środku gra orkiestra dęta.
Sportowe emocje przyciągają wszystkich. Na trybunach dopatrzycie się małych – nawet maleńkich w ochronnych słuchawkach – i dużych – wiernych kibiców, którzy doskonale pamiętają halę na Szafrana. Można przyjść rodzinnie, na randkę lub po prostu z paczką kolegów i koleżanek.
Zdarzyło się nam zabierać na mecze znajomych, przyjaciół, przyjaciół z dziećmi, w ramach ich „pierwszego razu”. Bawili się super, docenili gwar, poczuli magię „swojej drużyny”. Wiedzą komu kibicują, mimo że nie chodzą systematycznie na mecze. Za to starają się być na bieżąco i znają największe sukcesy i porażki.
Czy jesteśmy mało obiektywni? Być może. Koszykówką interesujemy się od dawna (tak, dwie Połówki Dzikiego), kochamy ten sport i kibicujemy Zastalowi. Eh… Nawet gdyby nasze zainteresowania odłożyć na bok i potraktować wyjście na mecz jako małą odskocznię, coś innego, ciekawy pomysł na popołudnie, to warto spróbować. A może skandowanie „Zastal, zastal” okaże się zaraźliwe i już żadnego meczu Stelmet Enea BC Zielona Góra na swojej hali nie odpuścimy.
PS KK ZASTAL – odwalacie kawał dobrej roboty!