Rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady? Nieee, jeszcze taka myśl nie chodzi nam po głowach! Ale spontaniczny urlop w środku tygodnia i wypad w pobliskie góry, to już inna para kaloszy 😉 Zdarza się nam taki spontan. Tym razem padło na Szklarską Porębę i żółty szlak na Śnieżne Kotły. Miało być szybko i intensywnie, z pysznym zakończeniem… Jak wyszło?
Wyszło idealnie! Pogoda bajeczna – kilkanaście stopni, lekkie zachmurzenie – jak na złotą polską jesień przystało. Do tego wszystkie kolory tęczy na wyciągnięcie wzroku, prawie pusty szlak i cisza, taka co cisz co nerwy koi, myśli uspokaja i ładuje wewnętrzne baterie. Bajka.
Dojazd do Szklarskiej Poręby z Zielonej Góry zajął nam jakieś 3h (niektórym nieco ponad 2h 😉 ) Punkt 11.00 weszliśmy na szlak tuż przy hotelu Cytryn (przy ulicy Kilińskiego, na której mieści się również miejski spory parking – płatny ale w granicach rozsądku), na wprost Muzeum Mineralogicznego.
Początek spokojny, łagodna leśna dróżka. Tylko przez chwilę 😉 Po kilku minutach skręcamy w stronę kamiennego podejścia. Zaczyna się robić ciekawie. Jak sarenki skaczemy z głazu na głaz i tak przez dłuższy czas. Gdy już tor przeszkód się kończy i ukazuje się nam szutrowa ścieżka można odetchnąć. Dosłownie na sekund pięć, bo po chwili okazuje się, że może i podłoże wygodniejsze, ale podejście ani trochę nie złagodniało. Wręcz przeciwnie – przed nami prawie pionowa ściana haha I tak do Kukułczych Skał. Łagodnie robi się pod Schroniskiem pod łabskim Szczytem.
Przerwa na kanapki z masłem orzechowym i miodem oraz podziwianie widoków. Panorama Szklarskiej Poręby i Borówczane Skały ukazują się nam w całej okazałości. Warto odetchnąć w tym miejscu, bo szlak wcale nie zamierza nas oszczędzić.
Końcówka to już kamienne schody, ciągle pod górę. No tak, kto by się spodziewał, że w górach chodzi się pod górę 😉 Kilkadziesiąt minut i z oddali wyłania się… Fabryka Czekolady. Tfuu Stacja Przekaźnikowa. Takie obiekty w takich miejscach zawsze zaskakują, no ale mamy XXI wiek i każdy chce mieć wizję i sieć wszędzie.
A tuż obok… przepaść! Dokładnie dwa cyrki lodowcowe Mały i Wielki Śnieżny Kocioł. Tego drugiego ściany skalne sięgają 150 m. Robi to niesamowite wrażenie! Warto tutaj usiąść i podziwiać moc natury. Gdy już wchłoniemy cała atmosferę miejsca, czas na powrót!
Wracaliśmy tą samą drogą i zajęło nam to chyba nieco ponad godzinę. Całość trasy z postojami zajęła nam 4h. Wyszło idealnie. Mieliśmy sporo czasu, aby jeszcze skorzystać z fantastycznej pogody i zjeść obiad na świeżym powietrzu.
Jakiś czas temu kolega smakosz opowiedział nam o pięknie położony miejscu – nad stawem z widokiem na Chojnik i Śnieżkę. Więcej nas nie musiał zachęcać. Więcej o Aquakulturze w kolejnym wpisie!
I tak nam minęła środa. Żółty szlak na Śnieżne Kotły – 6h w drodze i 6h w górach. Można wracać do pracy 😉
Więcej w temacie „góry” znajdziecie tutaj.