Powoli wracamy na przetarte szlaki, przypominamy sobie wcześniejszą rutynę, ostrożnie eksplorujemy miasto. Jak na moment zapominamy o ostatnich miesiącach, to krzątając się po deptaku czujemy jedynie zbliżające się wakacje i towarzyszące im letnie biesiady w restauracyjnych ogródkach. Taka „bezpieczna beztroska” skłoniła nas także do eksploracji lumpeksów! Bezpieczna, bo nadal w maseczce, z płynem do dezynfekcji w ręce i bez stania w kolejach na otwarciu. Jak się mają lumpeksy w Zielonej Górze w dobie pandemii? Nadal całkiem nieźle!

Ósmy Proces
Nie wiemy jak to jest u Was, ale my na hasło „lumpeksy” dostajemy wypieków na twarzy i wzrok się nam wyostrza. Zawsze i to zawsze mamy ochotę na przekroczenie progu krainy niespodzianek. Właśnie, każdy lumpeks to skarbnica niespodziewanych prezentów! I chyba jesteśmy całkiem grzeczni, bo niejednokrotnie udało się nam znaleźć prawdziwe perełki. Wśród lokalnych second handów mamy kilku faworytów. Dziś pierwsza część z serii „lumpeksy w Zielonej Górze” – może uda się nam Was zaskoczyć ? Albo chociaż będziecie mieć gotową checklistę gdzie szukać okazji.
Jak za korzystanie z Nextbike naliczono nam 264 zł i dlaczego nie zapłaciliśmy ani złotówki? Z rowerów miejskich korzystamy odkąd pojawiły się w Zielonej Górze (wcześniej już testowaliśmy takie rozwiązanie w innych miastach). Są dla nas świetną alternatywą gdy musimy się sprawnie przedostać z centrum do domu lub odwrotnie. Gdy wpadają do nas Goście to też namawiamy ich na przejażdżkę. Niby nigdzie nie mamy daleko, ale jakoś na rowerze zawsze szybciej i łatwiej. Nie spodziewaliśmy się, że kiedykolwiek będziemy mieć z nimi jakiekolwiek problemy. Przecież jeździć potrafimy, aplikację obsługujemy, to co mogłoby pójść nie tak?! Ano okazuje się, że zwrot roweru nie zawsze musi pójść gładko i bezproblemowo. Stąd te 264 zł i reklamacja Nextbike z happy endem.
