Znacie to? Widzicie zdjęcia w necie jakiegoś zapierającego dech w piersiach miejsca. Oglądacie inne ujęcia, nadal zachwycając się kadrami, czytacie opinie i sprawdzacie jak się tam dostać. A gdy natrafiacie na cytat „mało turystów tu dociera” to już wiecie, że musicie się tam wybrać! Tak właśnie było z majorkańską plażą, na której królują dzikie kozy – Platja des Coll Baix.
Do pokonania mieliśmy jakieś 10 km. We wcześniejszych planach była rowerowa wycieczka, więc nadaliśmy jej jedynie „wzniosły” cel. I tak o to zaczęło się szukanie otwartej wypożyczalni. Na Majorkę wybraliśmy się podczas pierwszego tygodnia listopada. Udało się nam skorzystać z promocji w Ryanair i za każdy lot zapłaciliśmy od osoby 1 euro! Więc ewentualny brak świetnej pogody zrekompensowała cena za bilety 😉 Niestety od początków listopada nie jest wcale proste znalezienie rowerów do wypożyczenia, ale po raz kolejny nasze szczęście – bądź nieszczęście – nam pomogło i udało się nam wypożyczyć miejskie jednoślady. Miejskie! Bo przecież to krótka trasa. Taka na niedzielną przejażdżkę dla seniorów ? Jak się okazało, to może i trasa krótka, ale nie najłatwiejsza. Dojazd prawie cały czas pod górkę! W międzyczasie w trzech rowerach spadł łańcuch, wielokrotnie. A ostatni odcinek drogi wiódł po kamiennej drodze. Eh, trochę się zmachaliśmy, a jeszcze czekała nas kilkunastominutową trasa trekkingowa.
Gdy szliśmy wzdłuż zbocza klifu, coś się zaczęły nam przypominać czytane relacje o Platja des Coll Baix, że można trafić na trasę, która wcale do plaży nie prowadzi. Było zwątpienie, ale i determinacja. Po kilku zwrotach akcji wróciliśmy na odpowiedni tor. Tor przeszkód! Szliśmy po kamiennym klifie tuż nad skałami, na których rozbijały się potężne fale. Brakowało tylko, aby się ściemniło i zaczęło padać. Ogólnie trasa nie do przejścia dla osób o słabych nerwach. No ale głupio było już tak blisko celu zawrócić, wiec niczym górskie kozice doskoczyliśmy do brzegu!
Uff, widoki obłędne, kozy też. Warto było. I powrót pod górę nie był już taki straszny.
Żeby nie było cukierkowo, to z powrotem wypadło i nie chciało wleźć na miejsce siodełko w rowerze nr 4. Ale widoki były boskie ? Jak nie macie leku wysokości ani jakiejś fobii z kozami, to koniecznie sprawdźcie Platja des Coll Baix.